niedziela, 25 września 2011

Gdy oboje pragną

Są dwie osoby. Jeden człowiek pragnie miłości lecz nigdy dotąd jej nie zaznał. Drugi natomiast poznał czym jest miłość, doświadcza jej i ciągle chce więcej. Czyje pragnienie jest większe? A w przypowieści o synu marnotrawnym... kto bardziej potrzebował bliskości: młodszy syn, który roztrwonił majątek ojca, czy starszy, który niby był w domu, ale czuł się w nim obco? Która tęsknota jest więc największa?
Odpowiedź może nie jest oczywista ale jest prosta. Najbardziej pragnie sama Miłość. Jej właściwością jest obdarowywanie, dzielenie sobą z drugim. Nie istnieje dla siebie. Wylewa się na tych, którzy jej pragną i pragnie tych, którzy nie chcą jej lub boją się przyjąć.
Tą Miłością jest Bóg. I choć nie wiadomo jak wielki człowiek odczuwałby w sobie głód, Bóg i tak zawsze będzie chciał mu dać więcej, niż ten jest w stanie przyjąć. Pragnienia człowieka są kroplą w morzu łaski, jaką Pan chce go obdarzyć.

Niedawno przeżywałam rekolekcje ignacjańskie - błogosławiony czas spotkania Tego, który przywołuje mnie na pustynię aby mówić do mojego serca. W zeszłym roku Fundament - powrót do pierwotnej miłości, utwierdzenie w przekonaniu, że Bóg mnie kocha i pragnie oraz autentyczne doświadczenie tej prawdy głęboko w sercu. Zgodnie z powiedzeniem "dać mu palec, a weźmie całą rękę" tegoroczne rekolekcje wiązały się z jeszcze większymi oczekiwaniami. Wiedziałam, że Pan Bóg chce dawać mi to, co najlepsze. Coraz bardziej chciałam się z Nim spotkać, z większą ufnością oddawałam Mu wszystkie swoje sprawy, to, co w danym momencie było dla mnie ważne. Moje pragnienia były ogromne ale i tak były niczym w porównaniu z hojnością Boga. Każdy dzień był dla mnie zadziwieniem. Tego doświadczenia nie da się wyrazić. Nawet najostrożniej dobrane słowa, skomponowane utwory, dzieła malarskie czy architektoniczne - są tylko nieudolną próbą zbliżenia się do prawdy o Miłości, której teraz nie znam, ale którą poznam, kiedy Pan przyjdzie i zabierze mnie do siebie.


poniedziałek, 12 września 2011

Moja Twierdza

Kiedy wiele rzeczy zaczyna mi ciążyć, kiedy nie radzę sobie z tym, co jest we mnie, uciekam przed problemami i przed samą sobą, wtedy zaczynam podświadomie szukać jakiejś siły, która postawiłaby mnie na nogi.
I wtedy przypomina o sobie ON. Zaczyna się o mnie upominać coraz głośniej i dobitniej, ale zarazem bardzo delikatnie. Przychodzi i mówi tak długo, aż uwierzę, aż powiem sobie, że to na pewno Bóg i zaufam temu, co słyszę. A ciągle mówi jedno: "Ja jestem twoją twierdzą, ucieczką. Zaufaj Mi." Tak często słyszałam te słowa, że teraz trudno było się nimi zadziwić. Ale On nie dawał za wygraną. Na różne sposoby chciał mi powiedzieć jak bardzo chce być moim Obrońcą. Nikt nigdy nie walczył o mnie tak wytrwale i z taką determinacją. To doświadczenie przekonało mnie, że On pragnie mojego szczęścia bardziej, niż ja sama. Słowa z psalmów wracały i przybierały na sile. On obudził moją wiarę i dał mi doświadczyć siebie jako Twierdzy, Warowni, Skały i Ucieczki. Dzięki Panu - mojemu Bogu mogę stanąć twarzą w twarz ze wszystkim, co na mnie przychodzi. On jest moją siłą, moją Twierdzą. I tylko Jego Słowo jest ŻYWE i sprawia to, co oznacza!
 
Arantzazu - Hiszpania
  Spocznij jedynie w Bogu, duszo moja,
bo od Niego pochodzi moja nadzieja.
On jedynie skałą i zbawieniem moim,
On jest twierdzą moją, więc się nie zachwieję.
W Bogu jest zbawienie moje i moja chwała,
skała mojej mocy, w Bogu moja ucieczka.
W każdym czasie Jemu ufaj, narodzie!
Przed Nim serca wasze wylejcie:
Bóg jest dla nas ucieczką!
Ps 62, 6-9

piątek, 2 września 2011

Wystarczy pozwolić jej płonąć

Ciemność jest ciemna. Jasność jest jasna. Jeśli ktoś wkracza w przestrzenie mroku trzymając w ręku zapaloną świecę, może ją zgasić, upodabniając się do otoczenia, a może pozostać z tym światłem i pozwolić, by chętny z niego skorzystał. Ale czasem, podtrzymywanie światła tam, gdzie wszyscy przyzwyczajeni są do ciemności jest ryzykowne. Może ono oślepiać, wskazywać to, co jest nieuporządkowane, zniszczone, brudne. Dlatego próba rozjaśnienia ciemności może być odebrana jako atak - trzeba czasu aby wzrok zaadaptował się do nowych warunków.
A co się dzieje z moją świecą, którą niosę? Czy bojąc się odrzucenia nie gaszę jej w towarzystwie miłującym ciemność? A może jednak pozwalam żeby spalała się swoim rytmem, oświetlając i ogrzewając, przywracała nadzieję tym, którzy dawno ją stracili?
Czasem nie trzeba nic mówić, wystarczy trzymać świecę i pozwolić jej płonąć.

"Dobro czyni się nie przez to, co się mówi ani co się robi, ale tym, czym się jest i na miarę tego, na ile Jezus w nas żyje".

Karol de Foucauld