niedziela, 23 września 2012

Czy można namalować wiatr?

Jesienny ciepły wieczór, spacer po ogrodzie pachnącym naturą... Wiewiórki przeskakujące z drzewa na drzewo i zrzucające skorupki orzechów tuż przed stopami... Cisza... okrywająca to, co na zewnątrz, jednocześnie szukająca miejsca w sercu człowieka, w moim sercu.
Pokorna cisza, która nie szuka siebie. Jest tylko pośrednikiem. I choć bez niej nie byłoby możliwe Spotkanie, które zainicjowała, to jednak nie pozwala skupiać na sobie uwagi.
Znam ciszę, która chce ze sobą przyprowadzać prawdę. Prawda za to czasem boli. Jednak nie chce być niedelikatna. Jej zadaniem zawsze jest uwalniać, nawet jeśli miałoby się to wiązać z chwilowym bólem. Ona wie, że jej obecność czasem jest niełatwa do przyjęcia, dlatego jeśli poczuje się zaproszona, zawsze przychodzi z miłością. Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest, nie szuka swego, nie pamięta złego, współweseli się z prawdą, wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma...

8 niezwykłych dni, każdy inny i wyjątkowy.
Chodzić za Jezusem, przyglądać się Jego pracy, rozmowom, modlitwie... Pytać jak małe dziecko i uczyć się jakby od początku... W końcu naprawdę spotkać się z Nim sam na sam i posłuchać o tym, co chce mi powiedzieć o mnie samej. Spojrzeć w oczy i tak trwać w poczuciu bezpieczeństwa i miłości... Przynieść wodę, otrzymać wino... Coraz bardziej poznawać by na końcu stwierdzić, że prawie się Go nie zna. Aby tym bardziej tęsknić, pragnąć, kochać i stawać się jak On.

Mój znajomy Ksiądz ostatnio powiedział mi, że "Pan Bóg zawsze jest inny". Nie ważne co byśmy powiedzieli, On zawsze jest inny. Dlatego tak jak dzięki drzewom czuje się wiatr, tak niech dzięki mnie i tobie czuje się Tego, którego nie da się określić.