poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Bo w życiu właśnie chodzi o miłość.

Świadectwo, które mnie bardzo poruszyło:

Elżbieta (lat 22) wychowana w poprawczaku. (Świadectwo pochodzi z książki W. Żmudzińskiego SJ "Narkomani i Chrystus")

Było to w zeszłym roku. Potrzebowałam forsy na "towar". Podeszłam do idącej chodnikiem staruszki i wyrwałam jej z ręki torebkę. Odbiegłam kilkanaście metrów, by schować się za rogiem najbliższego budynku i spokojnie przejrzeć jej zawartość. Staruszka ledwie szła, więc nie bałam się, że mnie dogoni. Wyrzuciłam z torebki wszystko, co w niej było, uklęknęłam na ziemi i zaczęłam szukać pieniędzy. Było ich niewiele, ale i to mogło się przydać. Włożyłam zdobyte banknoty do kieszeni i zanim jeszcze podniosłam się z kolan poczułam, że ktoś zdejmuje mi czapkę. Stała nade mną staruszka - właścicielka torebki. Położyła swoją dłoń  na mojej głowie i głaszcząc mnie delikatnie po włosach powiedziała: "Biedna, nieszczęśliwa dziewczyno. Pewnie nikt cię nie kocha". Tych słów nigdy nie zapomnę. Zdezorientowana włożyłam wszystko z powrotem do torebki, łącznie z pieniędzmi, oddałam ją staruszce i uciekłam. Dziś jestem przekonana, że dzięki jej modlitwom nawróciłam się i jestem szczęśliwa. W tym roku przystąpię do Chrztu i będę mogła opowiadać wszystkim o miłości Jezusa, którego spotkałam po raz pierwszy w anonimowej staruszce.

niedziela, 21 sierpnia 2011

Burza

Piątkowy wieczór. Przyszła niespodziewanie. Niebo najpierw białe, potem zielone. Zwarcie na linii. Efekt - brak prądu w części miasta. Każdy zadaje sobie pytanie "i co teraz?" Bo ani telewizji ani internetu ani muzyki... nie można nawet ugotować wody na herbatę. Wszystkie codzienne zajęcia wzięły w łeb. Narzekania, troski, pytania bez odpowiedzi... Szykuje się dłuższy sen.
Sobotni ranek. Okazuje się, że można. Sąsiadka umożliwia wypicie porannej kawy i przygotowanie śniadania. Muzyka zastąpiona ciszą, równie ubogacającą i inspirującą. Zamiast lampy - światło świec. Komputer zamieniony na relacje, wspólne zajęcia i zabawę z dziećmi.
Prąd przywrócony. To dobrze. Bo pomaga. Pomaga, ale nie jest niezbędny.
"Umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować. Do wszystkich w ogóle warunków jestem zaprawiony; i być sytym, i głód cierpieć, obfitować i doznawać niedostatku." Flp 4, 12
Bo ze wszystkiego może wyniknąć dobro...

No to w drogę!

Uff... I jest blog... będący pewnym efektem burzy: i tej z grzmotami i błyskawicami, która odświeża powietrze, i tej wewnętrznej - po której też zawsze przychodzi słońce i czasem pojawia się tęcza.
Bywa tak, że człowiek nie może milczeć wobec tej rzeczywistości, która go otacza, a tym bardziej wobec tej, która jest jego częścią - rodzących się myśli i refleksji, czasem pytań bez odpowiedzi. Niekiedy po prostu trzeba zasiać ziarno słowa i pozwolić aby wydało plon. Czym będzie ów ziarno to się okaże. Miejmy nadzieję, że przyniesie błogosławieństwo każdemu, kto tu zaglądnie.
A dlaczego Ku wolności? Ostatnio na pytanie: jakie jest moje marzenie, odpowiedziałam, że chcę być wolna aby móc patrzeć na siebie tak, jak patrzy na mnie Bóg. To dopiero może dać szczęście człowiekowi - prawda o nim samym, świadomość kim się jest i kim jest Bóg.
Życie to droga. A tym, co pomaga iść naprzód mimo różnych przeszkód i niepowodzeń to ciągłe spoglądanie w przyszłość, zwracanie się ku celowi.
Tak więc... ruszajmy!