Elżbieta (lat 22) wychowana w poprawczaku. (Świadectwo pochodzi z książki W. Żmudzińskiego SJ "Narkomani i Chrystus")
Było to w zeszłym roku. Potrzebowałam forsy na "towar". Podeszłam do idącej chodnikiem staruszki i wyrwałam jej z ręki torebkę. Odbiegłam kilkanaście metrów, by schować się za rogiem najbliższego budynku i spokojnie przejrzeć jej zawartość. Staruszka ledwie szła, więc nie bałam się, że mnie dogoni. Wyrzuciłam z torebki wszystko, co w niej było, uklęknęłam na ziemi i zaczęłam szukać pieniędzy. Było ich niewiele, ale i to mogło się przydać. Włożyłam zdobyte banknoty do kieszeni i zanim jeszcze podniosłam się z kolan poczułam, że ktoś zdejmuje mi czapkę. Stała nade mną staruszka - właścicielka torebki. Położyła swoją dłoń na mojej głowie i głaszcząc mnie delikatnie po włosach powiedziała: "Biedna, nieszczęśliwa dziewczyno. Pewnie nikt cię nie kocha". Tych słów nigdy nie zapomnę. Zdezorientowana włożyłam wszystko z powrotem do torebki, łącznie z pieniędzmi, oddałam ją staruszce i uciekłam. Dziś jestem przekonana, że dzięki jej modlitwom nawróciłam się i jestem szczęśliwa. W tym roku przystąpię do Chrztu i będę mogła opowiadać wszystkim o miłości Jezusa, którego spotkałam po raz pierwszy w anonimowej staruszce.